Dzisiejszy „Nasz Dziennik” publikuje obszerną relację z wystąpienia prof. Andrzeja Kaźmierczaka (SGH) nt zagrożeń dla Polski płynących z wprowadzenia u nas waluty euro. Polecam ten artykuł w całości: http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20081029&id=my11.txt
Zdaniem prof. Kaźmierczaka, podstawowe przeszkody we wstąpieniu Polski do strefy euro to:
-inny niż obserwowany w Europie cykl koniunkturalny,
-odmienna struktura rozwoju gospodarczego, w tym handlu zagranicznego, oraz
-inne potrzeby, jeśli chodzi o politykę stóp procentowych.
Jako główne przyczyny, dla których powinniśmy zrezygnować z dołączenia do unii walutowej, wymienia on:
-brak możliwości udzielenia przez rząd pomocy bankom w sytuacji zagrożenia,
-podporządkowanie polityki pieniężnej interesom najsilniejszych członków Wspólnoty,
-utratę dochodu z emisji pieniądza,
-wzrost inflacji oraz cen, a także
-brak możliwości wykorzystania polityki fiskalnej dla kształtowania aktywności gospodarczej.
Moja osobista refleksja.
Gdy ponad dwa lata temu spotkałem się z panią wicepremier Zytą Gilowską, jeszcze gdy była ona ministrem finansów (oficjalnie, w imieniu Klubu LPR w sprawie poparcia budżetu), przyznała podczas tej rozmowy, że jej zdaniem Unii bardzo zależy na wejściu Polski do strefy euro z jednego, zasadniczego powodu. Otóż jako państwo mamy kilkadziesiąt miliardów dolarów rezerwy walutowej. Przyjęcie euro oznacza przekazanie całej tej sumy do Europejskiego Banku Centralnego. Dowodziła ponadto, że małe kraje bałtyckie (np. Litwa) choć spełniają w stopniu wyższym niż Polska warunki wejścia do strefy euro, to mimo to nie chcą ich przyjąć, bo… takich wielkich rezerw jak Polska kraje te nie mają.
I oto „The Economist” zamieszcza artykuł, w którym otwarcie mówi się, że gospodarka Polska w obliczu kryzysu ma się całkiem nieźle, w przeciwieństwie np. do innych krajów bałtyckich, a to z powodu wysokich rezerw dewizowych naszego kraju. No i Unia wzmogła radykalnie naciski na nasz rząd w sprawie wprowadzenia euro. Po prostu chcą zawłaszczyć nasze rezerwy. Ot i cały powód tych nerwowych ruchów Tuska (i Kaczyńskiego) z ostatnich dni.
Niektórzy ekonomiści wprost mówią, że nasze rezerwy są potrzebne dla ratowania słabego systemu bankowego niemieckiego w obliczu światowego kryzysu...