Wojciech Wierzejski Wojciech Wierzejski
618
BLOG

Jaruzelski i stan wojenny wg M. Giertycha

Wojciech Wierzejski Wojciech Wierzejski Polityka Obserwuj notkę 5

W najnowszej „Opoce” prof. Maciej Giertych dał niezły artykuł nt. Jaruzelskiego i stanu wojennego. Oto pierwsza część:

 
            Jak co roku, 13 grudnia pod mieszkaniem Wojciecha Jaruzelskiego odbyła się demonstracja jego przeciwników. Już drugi raz w tej demonstracji uczestniczyli chłopcy z Młodzieży Wszechpolskiej. Udział ten spotkał się z krytyką redaktora Myśli Polskiej Jana Engelgarda. Wywiązała się z tego długa polemika na różnych blogach. W polemice tej obie strony odwoływały się do publicznych wypowiedzi moich i mego ojca Jędrzeja z pozytywną oceną ogłoszenia stanu wojennego 13 grudnia 1981 roku. Engelgard odwoływał się do autorytetu Jędrzeja Giertycha i mojego w omawianej sprawie, równocześnie generalnie dystansując się od naszej linii politycznej w ramach ruchu narodowego. Młodzi chyląc czapkę przed nami, zasłaniali się „nowymi” informacjami, jakie wypłynęły na temat Jaruzelskiego, których w 1981 r. nie mogliœmy znać, jako powód, by obecnie oceniać go negatywnie. Cała debata odbywała się jakby obok istoty rzeczy. Ani jedna, ani druga strona nie odnosiły się do uzasadnień naszego stanowiska.
            Na wstępie pragnę zaznaczyć, że zdania nie zmieniłem. Ogłoszenie stanu wojennego w grudniu 1981 r. uważam za decyzję dla Polski korzystną i w owym czasie konieczną. Nie ma to nic wspólnego z oceną Jaruzelskiego jako komunisty, działacza PZPR, wysokiego urzędnika PRL, jej jawnych i tajnych służb itd. Mieści się on w tej samej kategorii co Gomułka, Gierek, Cyrankiewicz, Jaroszewicz itd., a także Kwaśniewski, Miller, Oleksy, Cimoszewicz czy inni ex-komuniści działający na obecnej scenie politycznej. Nie pochwalam ich dróg życiowych ani decyzji politycznych, jakie w swym życiu podejmowali. Jako œśrodowisko polityczne są mi obcy, jestem i zawsze byłem wobec nich w opozycji.Jestem przeciwnikiem komunizmu, socjalizmu i wszelkiej formy lewactwa.
            Jestem również przeciwnikiem wszelkich działań rewolucyjnych. To wyróżniało ruch narodowy od socjalistów przed 1914 rokiem, że dążył do niepodległości drogą ewolucyjną i na bazie realiów geopolitycznych, a nie drogą powstańczą, która się okazała nieskuteczną. W latach 1945-1989 Polska stopniowo wyzwalała się spod dominacji sowieckiej, ale nie w wyniku konfrontacji zbrojnych, tylko w konsekwencji stopniowej polonizacji aparatu władzy i wykorzystywania realiów geopolitycznych.
Nie jestem w stanie podniecać się rewelacjami filmu "Towarzysz Generał" nadanego w TVP1 w dniu 1.II.10, oskarżającymi Jaruzelskiego o wszelkie zło okresu PRL. Główni oskarżyciele w filmie, Lech Kowalski i Paweł Wieczorkiewicz to też komuniści, członkowie PZPR. Jaruzelski ma rację broniąc się, że nie był sam. Cały aparat władzy PRL, wraz z jego zapleczem w postaci członków PZPR i tajnych współpracowników, ponoszą wspólną odpowiedzialność za to, co się w owym okresie działo złego i dobrego. Ogólny bilans jest negatywny, ale daleki jestem od potępiania wszystkiego w czambuł. Wiem, że były też działania pozytywne, przynoszące Polsce korzyść. Dałem temu wyraz w artykule „PRL to też Polska” (OwK nr 62), który przedrukowała Myśl Polska i co w omawianej debacie było podnoszone. W istocie spór dotyczy jedynie oceny decyzji o ogłoszeniu stanu wojennego - była korzystną czy niekorzystną dla Polski? Pikieta przed domem Jaruzelskiego w dniu 13 grudnia tego dotyczy, a nie oceny całościowej PRL-u czy osoby Jaruzelskiego.
 
By zrozumieć ocenę pozytywną stanu wojennego w kręgach narodowych, w kraju i za granicą, nie potrzebna nam wiedzy o tym, co Jaruzelski robił w 1970 czy 1968 roku i wcześniej. Nawet nie potrzebna nam wiedza o tym, czego w owych dniach chcieli władcy Kremla. Nie trudno się domyśleć, że chcieli, aby Polska poradziła sobie z „Solidarnością” sama. Natomiast, jeżeli ktoś uważa, lub wtedy w grudniu 1981 roku uważał, że ZSRR pozwoliłby Polsce wyjść z bloku sowieckiego lub oddać władzę siłom anty-kremlowskim, ten żyje w obłokach i po prostu nie zna się na polityce. Tam u władzy był Leonid Breżniew i obowiązywała „doktryna Breżniewa, polegająca na tym, że w razie upadku władzy komunistycznej w jakimś kraju bloku Rosja przyjdzie z pomocą.
 
O co więc chodziło z tym „stanem wojennym?
Tu potrzeba trochę geopolityki, studiowania której wymagał Roman Dmowski. Był to czas zimnej wojny. Dwa supermocarstwa atomowe wzajemnie sobie groziły totalnym zniszczeniem, doktryną MAD (mutual assured destruction - wzajemnie gwarantowane zniszczenie). Świat był podzielony na strefy wpływu i obie strony próbowały swoje strefy poszerzyć kosztem drugiej, ale bez prowokowania wojny wzajemnej, której konsekwencją byłoby MAD. Rywalizacja między mocarstwami polegała na podżeganiu niezadowolonych w strefie wpływu przeciwnika do konfrontacji z uzależnionymi od niego władzami. Metodę tę stosowano w przeszłości i stosuje się ją dziś. Nasze dziewiętnastowieczne powstania były na zamówienie i w interesie obcych. Nam przynosiły klęskę, pożogę, zsyłki, emigrację i ... legendę bohaterstwa pokonanych gloria victis. W ostatnich latach mieliśmy podżeganie Iraku, by zajął Kuwejt czy Gruzję, by pacyfikowała Osetię. Wiemy kto odniósł korzyści. W czasie zimnej wojny Rosja podburzała Koreę, Wietnam, Nikaraguę, czy Grenadę do konfrontacji z USA, a USA podżegały Węgry, Czechosłowację czy Polskę, by buntowały się wobec Rosji. Wiadomo było, że USA z pomocą wojskową nie przyjdzie, a nasze bunty (poznański czerwiec, Budapeszt, Październik, Praska wiosna) zostaną stłumione siłą, jeżeli trzeba z udziałem wojsk radzieckich. Im większa rozróba, tym większa kompromitacja dla utwierdzającego swe wpływy mocarstwa, a więc pożytek dla drugiego mocarstwa.
Oczywiście, wszelkie ruchy wolnościowe w bloku sowieckim miały poparcie medialne, logistyczne i finansowe z amerykańskich ośrodków dywersyjnych. Od roku 1951 był w ramach CIA specjalny oddział (International Organisations Division), kierowany przez Tomasza W. Bradena, powołany do prowokowania niepokojów w krajach satelitarnych ZSRR. Odbywało to się za pośrednictwem Komitetu Wolnej Europy dysponującego Radiami Liberty i Wolna Europa (Richard J. Aldrich, 1997 OSS, CIA and European Unity: The American Committe on United Europe, 1948-60” Diplomacy & Statecraft, 8(1); 184-227).
 
Tu mała dygresja. Pracujący w Radiu Wolna Europa Polacy, zarówno krytykowany przez Engelgarda Jan Nowak Jeziorański, jak i wychwalani Wiktor Trościanko czy Wojciech Wasiutyński, to byli pracownicy amerykańskiego aparatu propagandy. Nic w tym zdrożnego. Dobrze, że w aparacie tym byli Polacy, bo przynajmniej w jakimś zakresie mogli dbać o polskie interesy (dobrze, że w PRL rządzili Polacy, a nie Rosjanie, bo w jakimś zakresie mogli dbać o polskie interesy). Ale nie miejmy złudzeń - realizowali oni politykę amerykańską, a nie polską (władcy PRL realizowali politykę radziecką, a nie polską). W wielu sprawach mogły to być interesy zbieżne (utrwalenie granicy na Odrze i Nysie było elementem polityki rosyjskiej, a zarazem w naszym interesie). Duchowo Ameryka jest nam bliższa niż Rosja i współpraca z nią nikogo nie kompromituje. Natomiast niewłaściwym jest określanie tych ludzi jako polityków polskich. Polską politykę mogą prowadzić tylko ludzie niezależni od jakichkolwiek obcych wpływów, za własne, a więc polskie pieniądze. Oto przykład: gdy ktoś ujawnił, że na wypadek wojny z ZSRR Stany Zjednoczone planują atomowe bombardowanie wszystkich mostów na Wiśle, by odciąć wojska w NRD od dostaw (bez krzywdzenia obywateli NRD), krzyk podniósł Kongres Polonii Amerykańskiej. Specjalną broszurę po angielsku „apel do światowej opinii publicznej” wystosował mój ojciec [Jędrzej Giertych], ale Radio Wolna Europa i jego polscy „politycy” milczeli, nie dlatego, że tak chcieli, ale dlatego, że nie było im wolno informować o tym kraju. Podobnie w PRL media milczały w sprawie Katynia, nie dlatego, że redaktorzy, czy choćby Jaruzelski, tak chcieli, ale dlatego, że poruszać tematu nie było im wolno.
C.d.n.
 
 
 
 

Doktor nauk społecznych (ISP PAN), etyk, filozof polityki. Absolwent Wydziału Filozofii i Socjologii UW. Studiował też prawo na UAM w Poznaniu i zarządzanie na SGH w Warszawie. Ukończył studia z rolnictwa na SGGW i studia z nauk o polityce w Collegium Civitas/ISP PAN. W latach 1999-2000 Prezes Młodzieży Wszechpolskiej. 2002 - 2004 Radny Sejmiku Mazowieckiego i Wicemarszałek Województwa Mazowieckiego. 2004 – 2005 poseł do Parlamentu Europejskiego; 2005 - 2007 poseł na Sejm RP. Autor książek: "Zamach na cywilizację", "Naród, Młodzież, Idea", współautor wielu broszur poświęconych krytyce konstytucji UE, ideologii narodowej, zagadnieniom obrony życia i rodziny. Żonaty, dwoje dzieci. Pisuje też na: wierzejski.bog.onet.pl; i na Fronda.pl: http://www.fronda.pl/blogi/wierzejski,2279.html

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka